Gdzie ten fatal error, zapytacie pewnie... Tu go nie widać. W zasadzie w ogóle go nie widać. Dopóki się naszyjnika nie przymierzy, w każdym razie. Można od biedy uznać, że go wcale nie ma. Ale jest i razi moje poczucie estetyki ;) Żeby naszyjnik naprawić, musiałabym z połowę rozpleść. Po rozpleceniu len wyglądałby raczej kiepsko i na pewno nie nadawałby się do ponownego wykorzystania w celach ozdobnych, co najwyżej do wiązania szynek na święta ;> Tak więc chcąc sobie zaoszczędzić doskonale zbędnej roboty przy rozplątywaniu węzłów, biorę nożyczki i Matrix przechodzi do historii...
Ciach, ciach, ciach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz