wtorek, 30 października 2012

Liściasta porażka

Miałam trochę czasu, żeby podłubać. Ponieważ oczekiwana paczka z materiałami do słowiańskich eksperymentów jeszcze nie dotarła, poszukałam inspiracji w internecie i znalazłam - piękną liściastą kolię ze sztucznymi perełkami. W sam raz na trzy-cztery godzinki, pomyślałam uradowana i zaczęłam dłubać. Co do rezultatu - aż mi wstyd... Ale co tam, pokażę...


Co tu niby jest nie tak? Ano choćby to, że to miała być KOLIA. A jest jakieś... coś. Prosta rzecz - między kolejnymi liśćmi powinny być większe odstępy. I same liście też powinny być większe. Mój błąd, w dodatku zauważony poniewczasie. Dopóki praca była naciągnięta agrafkami podczas wiązania, wydawało się, że wszystko jest w porządku... Woskowany len jest po prostu za cienki do tego konkretnego projektu. Zdawałoby się, że dość mam doświadczenia, żeby takie rzeczy wiedzieć, zanim w ogóle siądę do wiązania. Satyna ("rattail") byłaby idealna. Ale nie lubię jej w takich projektach. Moim zdaniem średnio wygląda w takich małych supełkach, świetnie za to sprawdza się w wiązaniu chińskich/celtyckich węzłów. Pozostaje chyba woskowana bawełna 2-3 mm...

Skąd ja wytrzasnę do tego kamienie..?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz